Forum www.przyszloscwprzeszlosci.info Strona Główna www.przyszloscwprzeszlosci.info
forum dotyczace przyszlosci i przeszłosci
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Piotr Włost
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.przyszloscwprzeszlosci.info Strona Główna -> Ślęża
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
chanell




Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 20:33, 17 Gru 2009    Temat postu:

Janusz ty nie chomikuj swojego chomika tylko jeśli możesz to podaj mi namiary na priv Laughing oglądnę sobie pania Dunin Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janusz
Moderator Globalny



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WROCŁAW

PostWysłany: Pią 0:11, 18 Gru 2009    Temat postu:

Twoje życzenie zostało spełnione. Wink Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janusz
Moderator Globalny



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WROCŁAW

PostWysłany: Czw 19:58, 04 Lut 2010    Temat postu:

Kustoszami wiedzy o źródle ogromnej mocy,dającym
władzę nad swiatem,byli podobno templariusze.
Według legend zakonu,miejsce jego ukrycia wskazuje
mapa,będąca zaszyfrowanym kluczem,leżącym pod
znakiem róży.
Punktem wyjścia,naprowadzającym na trop tej tajemnicy,
może być tzw.''róża wiatrów''.Jej symbol był często umieszczany
w formie motywu rozety/witrażu/ na fasadach gotyckich katedr,
w celu oświetlenia nawy głównej.




Umieszczona też została na obrazie Jana Matejki w główce
klucza,który przekazuje cystersom Piotr Włost.



Krzyż utworzony z 5 okręgów,to według wiedzy starożytnej,święty
znak niosący ze sobą niezwykłą moc.Na umieszczonym tutaj tzw.
kole celtyckim ukazany jest prymat ducha nad materią.Okrąg w centrum
oznacza ''prasiłę - źródło'' z którego wypływa w świat energia życia
i ducha.
Cztery pozostałe okregi reprezentują świat materii,jej stabilność i
niezmienność.



Ten niezwykły znak - symbol nazywany jest ''kompasem templariuszy''.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janusz
Moderator Globalny



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WROCŁAW

PostWysłany: Nie 0:25, 07 Mar 2010    Temat postu:

Patrząc na dzieło mistrza Matejki,można dojść do wniosku,że znana była
mu wiedza dotycząca masonerii.Obraz wygląda jak sala inicjacji - wtajemniczenia.
Najważniejszym elementem świątyni wolnomularskiej jest tron,zasiadający na nim Piotr Włost,przypomina króla Salomona opartego na lwach.


Król Salomon na tronie.

Sam Król Salomon miał ''klucz'' do wiedzy dotyczącej wykonywania
operacji magicznych.Znał sposoby ochrony przed szkodliwym działaniem
demonów.Klucz był narzędziem zmuszającym te duchy do posłuszeństwa.
Klucz Salomona zawierał instrukcje dotyczące praktykowania nekromancji, stawania się niewidzialnym, szkodzenia wrogom, odnajdywania skarbów itp. Ważne było dokładne przestrzeganie dni i godzin, w jakich powinny być wykonywane poszczególne operacje magiczne, jak również wiele innych szczegółów tj. przygotowanie magicznego kręgu i magicznych narzędzi.
Ciekawostką jest istnienie wielu kręgów na szczytach masywu ślężańskiego,oraz wiedza o otaczających ten masyw demonicznych ''kozich''energiach.Czyżby wiedza starożytnych została źle zrozumiana
przez kapłanów nowej religii i dlatego potraktowana jako niedopuszczalne zło?
Wygląda na to,że ''wyklęta'' masoneria,wiedzę starożytną zachowała i prawdopodobnie nieliczni z jej przwódców wiedzą jaki był jej prawdziwy sens.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janusz
Moderator Globalny



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WROCŁAW

PostWysłany: Pon 0:02, 15 Mar 2010    Temat postu:

Pierwszymi wolnomularzami byli budowniczowie katedr.
Ich protoplastą był ponoć Hiram,legendarny projektant
świątyni Salomona w Jerozolimie ukazany poniżej.



Cyrkiel spleciony z węgielnicą to najpopularniejsze masońskie logo.
Narzędzia te występują na powyższej ilustracji oraz na obrazie Matejki
z Piotrem Włostem w roli głównej/Budowniczy trzyma je w ręku/.
Ważnym symbolem był także kompas,który oznaczał wybór właściwego
kierunku i słusznej drogi.Czyżby to był właśnie klucz do operacji
''magicznych'' prowadzonych przez wtajemniczonych w celu odkrycia
magnetycznych energii ziemi.
Imię Piotr to skała,kamień.
Według legend - ''Klucz jest zaszyfrowaną mapą,kamieniem,który leży pod znakiem róży.Natomiast''Róża Wiatrów''
to kompas templariuszy wskazujący drogę ku wolności,wyzwoleniu,które nastąpi w dniu sądu,
gdy wybrani wzbiją się do lotu,drogą ku światłu.''
O co tak naprawdę faktycznie chodzilo w testamencie dotyczącym
''ukrytego kamienia'' i ''zaginionego słowa'',przekazie pozostawionym przez średniowiecznych rycerzy-mnichów? Shocked


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez janusz dnia Pon 0:13, 15 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janusz
Moderator Globalny



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WROCŁAW

PostWysłany: Pią 21:49, 09 Kwi 2010    Temat postu:

Starożytni wierzyli w moc kamieni,które spadły z nieba.
Hindusi twierdzą,że bóg Sziwa rzucił 7 magicznych kamieni
w siedem stron świata i w miejscach gdzie one upadły,teraz
wydobywa się niezwykle życiodajna energia pozaziemska.
Nazywają je czakramami i twierdzą,że można w nich rozmawiać
z własną podświadomością.
Najbardziej znany niebiański kamień,przyniesiony przez anioły
przechowywany jest w Kabbie najważniejszym miejscu
świętym islamu.
[link widoczny dla zalogowanych]

Podobne kamienie przywiozła z planety Wenus bogini Orjone
i umieściła je w Boliwi,Peru oraz na wyspie Titikaka.
Czarny,twardy kamień otrzymał od Apolla syn Priama.Kamień
Kybele przebywa na wzgórzu Idy we Frygii,kamień Diany jest w Efezie,
na wyspie Krecie znajduje się podobny okaz.
Otaczano je kręgami kamiennymi i wierzono,że kumulowały one
w ten sposób wężową moc sił ziemskich,a przebywanie w ich pobliżu
wzmacniało siły życiowe.
Dawni Grecy określali je ''Petrae Ambrosiae'',kamieniem lub skałą
ambrozji,eliksirem bogów.
Piotr Włost i Augustianie zostawili nam w spadku,dwa symbole,klucze,
które informują nas,że właśnie jesteśmy w posiadaniu takiego kamienia.



Odczytując te symbole w języku łacińskim,jaki w tamtych czasach
był znany kapłanom i władcom,mamy wyraźny przekaz od nich.
ATRA - to Czarny natomiast PETRE - to kamień,skała.Razem oba wyrazy tworzą określenie ''Czarny Kamień''.

Natomiast w języku francuskim te dwa słowa,klucze to.....
ATRe - ognisko i ETRe - życie czyli w sumie ''Ognisko Życia''
W ten sposób określane są miejsca MOCY - CZAKRAMY. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez janusz dnia Nie 19:10, 20 Cze 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blad
Administrator



Dołączył: 08 Maj 2009
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Brytania

PostWysłany: Pon 22:46, 12 Kwi 2010    Temat postu:

Etre po francusku znaczy BYĆ
a odmienia się tak
ETRE

l.poj.

1.Je suis ( ja jestem )

2.tu es ( ty jesteś )

3.il/elle/ on est ( on/ona/ ono jest )

l. mnoga

1.Nous sommes ( my jesteśmy )

2.Vous etes ( wy jesteście )

3.Ils/elles sont (oni/one są )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janusz
Moderator Globalny



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WROCŁAW

PostWysłany: Czw 20:20, 15 Kwi 2010    Temat postu:

Bardzo to ciekawe Andrzejku.Tym bardziej,że ''JESTEM'' to
program nowego działania ''Nowych Ludzi''.
Jest też inne tłumaczenie tego wyrazu,bardziej rozszerzone
etre to znaczy:
1 bycie
2 byt
3 jestestwo
4 istota
5 człowiek
6 osoba
7 być
8 istnieć
9 żyć
10 mieć
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez janusz dnia Czw 20:22, 15 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janusz
Moderator Globalny



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WROCŁAW

PostWysłany: Nie 19:05, 20 Cze 2010    Temat postu:

Turyści będący na Ślęży,górze której opiekunem był Piotr Włostowic
napewno zauważyli mnóstwo kamieni,głazów przeszkadzających
w swobodnej wędrówce na szczyt.Według legend są to zamienieni
w kamień ludzie ,którzy w poszukiwaniu źródła ''Żywej Wody'' przerazili
się różnych groźnych zwidów i czując strach nie dotarli do ''Ogniska Życia''.Na szczycie góry rosło samotne, srebrne drzewo. Spośród jego korzeni wybijało źródełko.Jego woda przywracała życie.

Żywa woda
Dawno, dawno temu u stóp Ślęży żyła poczciwa staruszka, która miała trzech synów. Była już bardzo słabowita i gdy dopadła ją choroba, jej życie znalazło się w niebezpieczeństwie. Synowie sprowadzali do matki znachorów, ale żaden nie był w stanie jej uleczyć. Mądra baba mieszkająca w sąsiedztwie poradziła trzem synom staruszki, aby postarali się o wodę ze szczytu Ślęży. Jedna kropla tej wody mogła przywraca siły słabym, zdrowie chorym i życie umarłym. Ale woda ta jest pilnie strzeżona przez duchy Ślęży i na śmiałka, który odważy się po nią pójść, czeka mnóstwo niebezpieczeństw i pokus. Wybierało się po wodę wielu ludzi, ale żaden z nich nie powrócił. Idąc do źródła, nie można oglądać się za siebie, nie wolno przestraszyć się różnych groźnych zwidów, nie można ulec pokusom. Jeżeli ktoś się obejrzy, poczuje strach lub zapomni o celu swej wędrówki, zamieni się w kamień.

Bracia uradzili, że do źródła wybierze się najstarszy z nich. Jeśli coś mu się stanie po drodze, wtedy pójdzie średni. Jak uradzili, tak zrobili.

Nie wrócił jednak najstarszy brat z wyprawy, nie powrócił i średni. Matka w tym czasie zmarła z choroby i lęku o życie swych starszych dzieci. Wtedy zrozpaczony najmłodszy syn wybrał się po żywą wodę.

Piął się po wyboistych ścieżkach, przedzierał się przez gęste zarośla. Cały czas myślał o swej matce, która tyle dała jemu i jego braciom. Wspominał wspólne zabawy, gdy był dzieckiem, przypominał sobie, z jakim poświęceniem matka doglądała ich, gdy chorowali, jak służyła radą i pomocą, gdy wchodzili w wiek męski. Piął się ku szczytowi Ślęży, nie zważając na wycie dzikich zwierząt. Zdawało mu się, że słyszy ludzkie głosy i śmiech, odgłosy zabawy. Jawiły mu się rozległe gościńce albo płonące wokół drzewa. Nie zwracał na nic uwagi, szedł na przód. Ostatkiem sił osiągnął szczyt Ślęży.

Na szczycie góry rosło samotne, srebrne drzewo. Spośród jego korzeni wybijało źródełko. Chłopiec podszedł do źródła i napił się wody. Wróciły mu utracone w wędrówce siły. Nagle spomiędzy konarów czarodziejskiego drzewa zerwał się sokół. Sfrunął i u stóp najmłodszego syna postawił srebrny dzban. Chłopiec podziękował. Napełnił dzban źródlaną wodą, ułamał gałązkę z drzewa i rozpoczął drogę powrotną. Schodząc w dół, zanurzał gałązkę w dzbanie i kropił znajdujące się wzdłuż drogi kamienie. Żywa woda przywracała kamieniom ludzką postać. Ludzie podnosili się z ziemi, dziękując za wybawienie.

Do domu powrócili wszyscy trzej bracia. Ostrożnie nieśli dzban z ostatnią kroplą żywej wody, przeznaczoną dla swej matki. Gdy matce wróciło życie, w ich osadzie odbyła się huczna zabawa. To każdy odczarowany z kamienia człowiek przybył z dziękczynnym darem do najmłodszego syna poczciwej staruszki. Jedni przynieśli jedzenie, drudzy napoje, a niektórzy swą pieśń lub muzykę. Każdy dziękował jak potrafił, a stara kobieta z miłością i dumą patrzyła na swe dzieci.

Jak widzimy legenda oraz symbole Piotra i Augustianów wzajemnie się
uzupełniają.Potwierdzają też, że na Ślęży jest źródło tajemniczej siły. Wink
Może jest nim woda płynąca wśród ślężańskich kamieni. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez janusz dnia Nie 19:13, 20 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
chanell




Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 10:12, 26 Cze 2010    Temat postu:

Janusz:)
Znam tę legendę !! Very Happy a właściwie baśń Very Happy ale nie wiedziałam ,nie skojarzyłam że to TA Ślęża Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blad
Administrator



Dołączył: 08 Maj 2009
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Brytania

PostWysłany: Wto 11:25, 29 Cze 2010    Temat postu:

Marek Cetwiński

„Carmen Mauri”, czyli efekt śnieżnej kuli
(referat wygłoszony na 13. Spotkaniach Mediewistycznych, 19 X 2005)



„Scatet anachronismis et fabulis” – pełno anachronizmów i bajek. Te właśnie słowa Adama Naruszewicza oznaczały, zdaniem Aleksandra Semkowicza, „wyrok potępienia” wydany na spisaną w początku XVI wieku „Kronikę Piotra komesa”[1]. Wybitny historyk polskiego oświecenia podzielał widocznie powszechną w jego czasach opinię, że historia ma dać „dokładną i szczerą relację o wydarzeniach, opartą na świadectwie własnych oczu, na pewnych i niewątpliwych przekazach lub na sprawozdaniu osób godnych zaufania”[2]. Anonimowy utwór – z przyczyn zrozumiałych – kryteriów tych nie spełniał. Pełen też był rzeczywiście „anachronizmów i bajek”. Choćby takich oto, że, Piotr nawołuje Władysława do walki z Tatarami, młodzi książęta wzywają pomocy św. Stanisława a żona Władysława II, Agnieszka przedstawiona jest jako córka cesarza Henryka IV, kiedy w rzeczywistości była jego wnuczką – córką Leopolda III margrabiego Austrii[3]. W kronice wiele też o wydarzeniach z czasów znacznie późniejszych niż pierwszy w naszych dziejach konflikt książąt juniorów z panującym seniorem. „Kronika Piotra komesa” nie zawierała nic, co Naruszewicz chciałby wykorzystać w swym dziele, zwłaszcza, że jej temat – apologia buntu przeciw monarszej tyranii – całkowicie sprzeczny był z jego politycznymi przekonaniami[4].

„Kronika o Piotrze” odłożona do tek Naruszewicza „leżałaby tam — pisze Ryszard Gansiniec — spokojnie do dziś, gdyby w międzyczasie nie nastała epoka romantyzmu z jej kultem mrocznego średniowiecza, z jej lubowaniem się właśnie w takich bajach średniowiecznych. Dziełko Mikołaja [to o domniemanym autorze kroniki — M.C.], tak marne i niesforne, miało to niebywałe szczęście, że wpadło w ręce uczonego i entuzjastycznego wydawcy, Augusta Mosbacha”, który wydał je w 1865 roku[5]. Szczęściu dopomógł, dodajmy, hrabia Aleksander Przeździecki, ponowny odkrywca kroniki, który użyczył Mosbachowi sporządzoną przez siebie kopię zabytku[6]. August Mosbach od 1841 roku zajmował się Kroniką wielkopolską[7]. Właśnie w jej tekście zetknął się z intrygującą wiadomością podaną pod koniec opowieści o Piotrze Włoście: „Sed nunc iterum ad Wladislai discriminosam seviciam redeamus Pyotrkonis gesta, que per se scripta habentur obmittentes” — więc powróćmy do niebezpiecznego okrucieństwa Władysława pomijając czyny Piotrka, które uważane są za spisane przez niego[8]. Wytrawnemu znawcy „Kroniki wielkopolskiej” już sam tytuł Cronica Petri comitis Poloniae był wystarczająca zachętą do zapoznania się z treścią skopiowanego przez Przeździeckiego dziełka. Istniała wszak szansa odnalezienia w nim fragmentów, może nawet całości, owych zaginionych „Gesta Piotrkonis”, będących, kto wie, może nawet autobiografią bohatera. O istnieniu jakiegoś starego opiewającego dzieje Piotra utworu donosiło też inne, doskonale Mosbachowi znane, źródło, także zajmujące się losami żyjącego w XII wieku wojewody. Jest to zachowana do dziś Historia sive cronica Petri comitis ex Dacia LXXVII ecclesiarum fundatoris, gdzie (na stronie 34 r) czytamy: „vidi ego in bibliotca divi Vincentii in libello quodam pergameneo huius femine in Petrum comitem nephande machinationis ritmico contextu descriptam tragediam”[9]. Na marginesie ktoś dopisał: „parvus liber est, rubeo textus corio, cum catenula”[10].

Dwa niezależne od siebie źródła, podstawowy warunek uznania realności faktu historycznego, przekonywały – nie tylko Augusta Mosbacha – o rzeczywistym istnieniu starego utworu przedstawiającego „tragedię Piotra”. I to w miejscu najbardziej stosownym – w bibliotece klasztoru fundowanego przez samego bohatera. Opis owej książeczki, choć zwięzły, sugeruje, że zakonnicy uważali ją za niezwykle cenną. Oprawili wszak w czerwoną skórę i przykuli łańcuszkiem zabezpieczając przed kradzieżą i zniszczeniem. Starania te tłumaczyć można chyba tylko troską o szacowny zabytek związany z osobą fundatora. Tak przynajmniej rozumieli opis „małej pergaminowej książeczki” badacze poszukujący „starego poematu” o Piotrze. Poetycką formę dzieła stwierdzał wszak (ok. 1520) Benedykt z Poznania w swojej kontynuacji Kroniki książąt polskich Piotra z Byczyny. Przekonanie, iż poezja tkwi u początków wszelkiej historiografii stanowiło w czasach Mosbacha „ideę kolektywną, pewnego rodzaju psychozę naukową, którą żyli historycy XIX wieku”[11]. Odkrycie poematu o Piotrze usunęłoby także uczucie pewnego niedosytu polskiej opinii publicznej zazdrośnie spoglądającej na szczęśliwszych wydawałoby się sąsiadów z ich odkrytymi, rzekomo, przez Wacława Hankę rękopisami czy Rosjan chlubiących się Słowem o wyprawie pułku Igora. W takim intelektualnym klimacie poszukiwanie polskich średniowiecznych poematów bohaterskich to niemal patriotyczny nakaz.

Tekst „Kroniki o Piotrze” nie pozostawiał jednak złudzeń i Mosbach, jeśli nawet żywił wielkie nadzieje na odnalezienie oryginału „starego poematu”, to szybko się ich pozbył. Bez trudu ustalił, iż jest to utwór z początku XVI wieku dedykowany ówczesnemu opatowi u św. Wincentego Jakubowi Pożarowskiemu sprawującemu tę godność w latach 1506-1515. Nie stracił jednak nadziei na rekonstrukcję „Gesta Piotrkonis”. Wszak nieprawdopodobna wydawała się myśl, aby piszący w ołbińskim klasztorze kronikarz nie wykorzystał znajdującej się w tutejszej bibliotece starej „pergaminowej książeczki”. Problem sprowadzał się, jak sądził, tylko do wydzielenia tych partii tekstu, które kronikarz zapożyczył z innych znanych ówczesnej nauce przekazów. Reszta, po odrzuceniu oczywistych anachronizmów, pochodziłaby z zaginionego a przecież niewątpliwie jeszcze w początku XVI stulecia istniejącego, żywotu Piotra.

Klasyczny to sposób postępowania ówczesnych historyków. Spadek po teorii Friedricha Augusta Wolfa[12]. Wiarę w ufność wspomnianej metody umacniał – już wprawdzie po edycji Mosbacha – widowiskowy sukces Friedricha Wilhelma von Giesebrechta, który w 1841 roku zrekonstruował z późniejszych przekazów zaginione a pochodzące z XI wieku „Annales Altahenses maiores”. W 1867 roku uczeń Giesebrechta, Edward von Oefele odnalazł, w papierach po swoim pradziadku, odpis owych roczników sporządzony przez renesansowego bawarskiego historyka Aventinusa. Nowo odkryty tekst okazał się zgodny z rekonstrukcją Giesebrechta. W 1868 roku roczniki znalazły się w tomie XX „Monumenta Germaniae”. Odkrycie to utwierdziło przekonanie o doskonałości metody filologiczno-krytycznej[13]. Była to niewątpliwa zachęta do dalszych prób rekonstrukcji zaginionego poematu o Piotrze Włoście.

Mosbach był jednak historykiem krytycznym i ostateczne wnioski jego analizy są dość umiarkowane. I tak rozpatrując język „Kroniki o Piotrze” dochodzi do wniosku, iż łacina jej jest „zmienna i rozmaita”, co wskazuje na pracę różnych, podobno dwóch, pisarzy”, „starsza część” tekstu to „proza rymowana” a składnia przypomina średniowieczną[14]. Wzmianki o Tatarach, lokacji Poznania na prawie niemieckim i „rajcach” krakowskich wskazują, iż tekst podstawowy „Kroniki” czerpie z utworu spisanego nie wcześniej niż w szóstym dziesięcioleciu XIII wieku[15]. Terminus ante quem wyznacza czas spisania „Kroniki wielkopolskiej” czerpiącej już z „Gesta Piotrkonis”. Co do tożsamości „pergaminowej książeczki” z ołbińskiej biblioteki August Mosbach wątpliwości nie miał[16]. Podstawę źródłową „Gesta Piotrkonis” stanowiły, jego zdaniem, kronika Kadłubka, „Żywot większy św. Stanisława” i „inne nieznane” oraz „tradycja ustna”[17]. Stwierdza wreszcie Mosbach, że „pseudo-autor” jak nazywa kompilatora z początku XVI wieku, nie czerpał z Długosza, lecz obaj korzystali z „Gesta Piotrkonis”[18]. Dodatkowe argumenty przemawiające za spisaniem tych ostatnich w końcu XIII wieku to: brak podania o pochodzeniu Piotra z Danii, Skrzynna czy Książa oraz nieobecność motywu cudownego odzyskania przez bohatera wzroku i mowy[19]. Mosbach unika jednak odpowiedzi na pytanie o zakres zmian, jakie szesnastowieczny kronikarz wprowadził do swego utworu i, w konsekwencji, o wiarygodność jego relacji wydarzeń z wieku XII[20]. Wyraźnie stronił od praktyki swoich następców budowania piętrowych hipotez.

Wydanie Mosbacha, niezwykle staranne, na trwałe już wprowadziło naszą kronikę do obiegu naukowego a także do literatury pięknej. Sprawiły to w znacznej mierze osobiste kontakty Augusta Mosbacha. Wrocławskiego historyka łączyła bowiem osobista przyjaźń z wybitnym znawcą historii Śląska – Colmarem Grünhagenem, prowadził też ożywioną korespondencję z Józefem Ignacym Kraszewskim[21]. Grünhagen wykorzystał wydanie Mosbacha, akceptując większość jego ustaleń, w artykule o wygnaniu Władysława II i oślepieniu Piotra Włosta. Kraszewski natomiast całą niemal fabułę swojej Historii prawdziwej o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem zawdzięcza publikacji Mosbacha. Powieść ta, ukończona w marcu 1878 roku, jest o tyle tu interesująca, iż pojawia się w niej pochodzący z Galii „rubaszny ojciec Maur”, benedyktyn z opactwa na wrocławskim Ołbinie[22]. Niewątpliwe to pokłosie kolejnego odkrycia. Zawiadomił o nim w 1874 roku Stanisław Smolka opisując nieznany wcześniej kodeks królewiecki zawierający nowe przekazy biografii Piotra Włosta pochodzące z jakiejś „carmen Mauri”[23]. Dwa te słowa umocniły przekonanie o poetyckiej formie pierwotnej biografii Piotra, wskazały też, jak sądzono, imię jej autora. Skorzystał z tego imienia Kraszewski i nadał je jednej z postaci swej powieści. Zabawne, że pomysł podchwycili historycy i zwykłą sugestię powieściopisarza zmienili w naukową hipotezę. Mnich z wrocławskiego klasztoru, czasem norbertanin, czasem benedyktyn, zadomowi się w dziełach naukowych jako wybitny polsko-łaciński poeta z XII lub XIII wieku.

Publikacje Grünhagena i Smolki wprowadziły nowy ton w dyskusji. Mosbach dystansował się od oceny wiarygodności rekonstruowanego przekazu, niemiecki historyk natomiast nie zawahał się wykorzystać „carmen Mauri” odtwarzając przebieg wojny toczonej przez Władysława II z braćmi. Oślepienie Piotra stało się w jego ujęciu momentem zwrotnym, powodem buntu lojalnych dotąd wobec seniora możnowładców[24]. W 1881 roku Stanisław Smolka tak oto uzasadniał wykorzystanie wiadomości „Kroniki o Piotrze”:

„Nie wątpimy wprawdzie, że w tym pomniku z XVI wieku, a mianowicie w całej opowieści o katastrofie Piotra i o powstaniu przeciw Władysławowi przechowało się dawne zaginione źródło; skoro jednak i czasu powstania tego źródła niepodobna z ścisłością oznaczyć i w każdym razie dziś znamy je tylko z tak późnej przeróbki, należy być ostrożnym i wtedy tylko można z niego korzystać, jeśli się nie widzi sprzeczności między jego opowieścią a rezultatem z innych źródeł krytycznie wydobytym”[25].
Opinia to dość ryzykowna, sam brak sprzeczności z innymi źródłami nie jest przecież gwarancją wiarygodności przekazu. Może być i bywa dość często prostą amplifikacją, zmyśleniem[26]. Następcy Smolki o zastrzeżeniach tych zdają się nie pamiętać i relacja „Kroniki o Piotrze”, zwanej dla powagi „carmen Mauri” służy im jako narzędzie weryfikacji. I tak Janusz Bieniak w 1990 roku pisze, że jakąś „konstrukcję obala „Carmen Mauri” zaś pewne „informacje Wincentego w pełni potwierdza i uzupełnia” ten sam hipotetyczny twór, a w istocie szesnastowieczna kroniczka[27]. Oparta na wątłych przesłankach hipoteza zmieniła się, jak widać, wskutek częstego powtarzania przez ponad stulecie, w niekwestionowany fakt historyczny[28].

Nie znaczy to, aby brakło głosów sceptycznych. Wydawca „Kroniki polskiej”, Ludwik Ćwikliński, zastanawiając się nad jej stosunkiem do „Kroniki o Piotrze” stwierdzał stanowczo:

„Z kroniki polskiej czerpał autor przechowanego nam żywotu, który jest kompilacją dość późną, a nie przeróbką poematu”. Przedstawione przez Mosbacha ‘dowody’ nie mogą mię przekonać. Ze świadectw kroniki wielkopolskiej oraz Benedykta wynika jedynie to, że jakiś poemat istniał o Piotrze Włostowicu i jego przygodach i klęskach, poemat naturalnie niezupełnie współczesny, lecz nieco późniejszego pochodzenia – nie wynika zaś stąd, że przechowany aż do naszych czasów żywot Piotra na tym poemacie się opiera. Śladów heksametru nikt też jeszcze nie udowodnił w naszym żywocie Piotra”[29].
Temu badaczowi zawdzięczamy też przeprowadzenie dowodu, iż znajdujące się w rękopisie królewieckim a dotyczące Piotra Włostowica fragmenty są późniejszymi dodatkami, których pierwotnie owa śląska „Kronika polska” nie zawierała[30]. On też dowiódł, że kluczowa dla rekonstruowanej fabuły „carmen Mauri” scena leśna trafiła do „Kroniki o Piotrze” z „Kroniki polskiej”.

„Wobec tej zupełnej zgodności obu textów co do treści i co do stylu nikt się nie powinien upierać przy tem, że żywot Piotra polega na dawnym poemacie. Czyż podobna bowiem przypuścić, iż dwóch różnych ludzi w równy zupełnie sposób wierszowany jaki ustęp na prozę przemienią?”[31]
W jednym Ćwikliński się mylił. Wspomniany wcześniej Colmar Grünhagen wykrył bowiem w „Kronice o Piotrze” sześć heksametrów[32]. Wiadomość tę Ćwikliński, choć ją znał, całkowicie zlekceważył. Aleksandra Semkowicza w 1878 roku uwaga Grünhagena skłoniła do stanowczego stwierdzenia, iż „istnienia wierszów zaprzeczyć się zatem nieda”[33]. Zwraca jednak uwagę, że wiersze te znajdują się tylko we fragmencie opisującym podstępne uwięzienie Piotra przez Dobiesza; „gdzieindziej śladów wiersza dopatrzeć się nie można”[34].

Na tym próby wydobycia z „Kroniki o Piotrze” wierszy zaginionego poematu na czas długi ustały. Wznowił je dopiero Marian Plezia w 1951 roku publikując w sumie 77 – przypadkiem liczba to także kościołów rzekomo fundowanych przez Piotra Włostowica[35] – domniemanych fragmentów[36]. Plezia przypomina zastrzeżenia Anatola Lewickiego, który podsumowując w 1879 roku dotychczasową dyskusję pisał z ironią:

„gdyby [...] przypuścić, że heksametry średniowiecznego poety były najprawdopodobniej po największej części błędne, to możnaby w tej kronice dość takich heksametrów wykazać, tylko, że w takim razie nikt by nam nie uwierzył, że takie wiersze w owym poemacie się znajdowały”[37].
Wątpliwości to, zdaniem Plezi, „zbyt daleko posunięte”. Przyjęcie ich oznacza – ostrzega Plezia – rezygnację z jakichkolwiek prób wyodrębnienia z „Kroniki o Piotrze” wierszy o wadliwej budowie metrycznej,

„a w takim razie trzeba by za podejrzane uważać i te, które przytoczył Grünhagen, albo trzeba przyjąć jako rzecz prawdopodobną, że prozodia ich wiele pozostawiała do życzenia, a wówczas wierszy takich rekonstruować da się znacznie więcej. Do przyjęcia zaś, że prozodia autora „carmen Mauri” była istotnie pełna błędów, upoważnia nas fakt, że błędy te zachodzą już w wyodrębnionych przez Grünhagena urywkach, gdzie jednak tok wierszowy jest trudny do zapoznania”[38].
Inaczej mówiąc badacz przekonuje nas, że powinniśmy prozę uznać za poezję, aby rozproszyć „w ten sposób wątpliwości natury formalnej”. Jest to warunek konieczny pożądanej rekonstrukcji ponieważ

„stosunkowo rzadziej bowiem zdarzają się takie miejsca [...] gdzie całe nie zmienione wiersze włączone zostały w tok „Kroniki”. Częściej parafrazator radził sobie przez zmianę szyku wyrazów, lub też przez dodawanie pojedynczych słów, frazesów, a nawet całych zdań, których znamienną cechą jest to, że nie przynoszą nic nowego, a rozszerzają tylko i rozwadniają myśl pierwotną”[39].
Słowa te, gdyby nadać im sens bardziej zrozumiały, znaczyłyby, iż w osobie kronikarza mamy do czynienia z osobnikiem wyjątkowo przewrotnym: jasne poetyckie opowiadanie zamienia w prozatorski rebus w dość niejasnym zresztą celu.

Niejasne są też zasady proponowanej przez Mariana Plezię rekonstrukcji. Uczony przyznaje, że w pewnych przypadkach

„próbowano przez zmianę szyku i wypuszczenie wyrazów zbytecznych przywrócić prawdopodobny tekst pierwotny. Niemałą też usługę oddawały miejsca równoległe z Wergiliusza i Owidiusza, pozwalające nieraz domyślać się sformułowania „carmen Mauri”. Często jednak nie silono się na odtwarzanie całego wiersza, gdy część jego tak rozpłynęła się w przeróbce prozaicznej, że stała się dziś nieuchwytna, lecz zadowolono się tylko wyróżnieniem wyraźnie odznaczającej się jego części. Stąd poniższy zbiorek fragmentów zawiera szereg wierszy niekompletnych”[40].
Manifest metodologiczny kończy Plezia szczerym wyznaniem: „oczywiście rekonstrukcja, jaka zaproponowano poniżej, może w niejednym miejscu budzić wątpliwości i nie da się wszędzie w pełni uzasadnić”[41]. Lektura domniemanych fragmentów „carmen Mauri” w pełni potwierdza słuszność owego wyznania. Jedyny wniosek, jaki z ich lektury wypływa to ten, że piszący w początku szesnastego stulecia kronikarz używał słów i fraz będących echem szkolnej nauki antycznych klasyków[42]. Domniemane fragmenty natomiast w żaden sposób nie pozwalają odtworzyć fabuły „starego poematu” opiewającego „tragedię Piotra Włostowica”.

Marian Plezia do podniesionych w XIX wieku argumentów dodał tylko całkowitą odmowę jakichkolwiek twórczych zdolności piszącemu w szesnastym wieku kronikarzowi. Tak samo postąpił Ryszard Gansiniec, skądinąd adwersarz Mariana Plezi. Obaj uczeni wskazując na wiele oczywistych a niemal dosłownych zapożyczeń w tekście „Kroniki o Piotrze” uznali, że i tam gdzie odniesień do znanych nam zabytków brak, to oznacza to tyle tylko, że kronikarz przepisywał jakieś zaginione źródło. Zadanie miał nawet ułatwione. Źródłem tym mogła bowiem, uważali, być tylko owa przechowywana w klasztornej bibliotece „mała pergaminowa książeczka”. Dlaczego z książeczki tej, łatwo przecież dostępnej, skorzystali tylko nasz kronikarz właśnie i współczesny mu Benedykt z Poznania? Dlaczego nie znał jej Jan Długosz osobiście penetrujący wrocławskie archiwa?[43]

Jedna z możliwych odpowiedzi na to ostatnie pytanie brzmi: w czasach Jana Długosza książeczki tej w klasztornej bibliotece jeszcze nie było. Brak też argumentów, aby zawartość jej stanowiła „carmen Mauri”. To, co wiemy o jej treści pochodzi wyłącznie z dziełka Benedykta z Poznania. A ten, jak wykazał to sam Marian Plezia, wykorzystywał dowodnie „Kronikę o Piotrze Właście” w swej dzisiejszej postaci”[44]. Już zresztą Aleksander Semkowicz wskazał zależność Benedykta w opisie uwięzienia Piotra od naszej „Kroniki”[45]. Semkowicz zwrócił też uwagę, że właśnie w tym fragmencie zawarte są odnalezione przez Colmara Grünhagena heksametry[46]. Niewykluczone zatem, iż „ritmico contextu descriptam” tragedia Piotra jest właśnie naszą „Kroniką o Piotrze”. Benedykt nie byłby wszak jedynym doszukującym się w niej poezji.

Historia problemu stanowi zawsze część jego rozwiązania. Historia poszukiwań „starego poematu” o Piotrze Włostowicu wskazuje, że hipoteza wyżej omawiana zrodziła się w XIX wieku z wielkiego pragnienia dorównania zdobyczom, podejrzanym zresztą mocno, badaczy dziejów narodów sąsiednich[47]. Dyskusja, żywa w latach siedemdziesiątych XIX wieku, wygasła w latach następnych wraz z romantyzmem i zwrotem naszej historiografii w stronę pozytywizmu. Odżyła natomiast po II wojnie światowej, kiedy to programowo pomniejszano znaczenie kultury niemieckiej dla rozwoju średniowiecznego Śląska. Polityczny – ale i patriotyczny – nakaz skłaniał do wyszukiwania dowodów świadczących, iż rozkwit kulturalny Śląska zaczął się na długo przed niemiecką kolonizacją w XIII wieku[48]. Intencje te poświadczają słowa Mariana Plezi: „początki piśmiennictwa łacińskiego na Śląsku, których najpiękniejszym owocem jest dla nas „carmen Mauri”, należy zawdzięczać współpracy światlejszych żywiołów wśród polskiego możnowładztwa z napływowym elementem romańskim, bez jakiegokolwiek współudziału czynników kulturalnych niemieckich”[49]. Aby dowieść powyższej tezy „carmen Mauri” musiała stać się utworem z XII wieku, nawet nie z końca XIII w, jak sądził Mosbach i jego współcześni. Z podobnych przyczyn odrzucono też hipotezę Ryszarda Gansińca datującego „tragedię o Piotrze” na wiek XV dopiero[50].

Na wątłych nader podstawach oparta hipoteza łudziła jednak rzekomym bogactwem opisu wydarzeń z XII wieku. Zaspokajała naturalny dla historyków głód faktów. Nic więc dziwnego, że powtarzano ją chętnie i tak często aż stała się niekwestionowanym faktem podawanym w naukowych syntezach. Zadziałał efekt śnieżnej kuli.


________________________________________
[1] MPH, III, s. 745.

[2] Andrzej Feliks Grabski, Zarys historii historiografii polskiej, Poznań 2000, s. 65.

[3] Kazimierz Jasiński, Rodowód Piastów śląskich, t. I Piastowie wrocławscy i legnicko-brzescy, Wrocław 1973, s.40.

[4] Na monarchiczną ideę dzieła Naruszewicza zwraca uwagę już Władysław Smoleński, Szkoły historyczne w Polsce, Warszawa 1986, s. 39. Zob. też: M. Królikowska, Szkoła naruszewiczowska i jej miejsce w historiografii polskiej XIX w., Warszawa 1989 i tu dalsza literatura.

[5] Ryszard Gansiniec, “Tragedia Petri Comitis”, „Pamiętnik Literacki”, R.XLIII, 1952, s. 54.

[6] Okoliczności wydania zob. August Mosbach, Piotr syn Włodzimierza sławny dostojnik polski wieku dwunastego i kronika opowiadająca dzieje Piotrowe, Ostrów 1865, s. 9 nn. Szeroko zob. Ryszard Ergetowski, August Mosbach (1817–1884), Wrocław etc. 1968, s. 119–123. Mosbach opublikował też studium: A. Mosbach, Über den Zunamen des Peter Wlast, „Zeitschrift des Vereins für Geschichte und Altertum Schlesiens” 6, 1864, s. 138–148.

[7] R. Ergetowski, op. cit., s.140-147 szeroko o tym zagadnieniu.

[8] MPH s. n., t. VIII, s. 50; o tłumaczeniu zob. Jarosław Wenta, Tradycja o Piotrze. Na marginesie jednej z wielkich dyskusji, [w:] Scriptura custos memoriae. Prace historyczne, Poznań 2001, s. 531- 532.

[9] MPH s. n., t. III, s. 34.

[10] Ibidem.

[11] Ryszard Gansiniec, rec. Cronica Petri comitis wraz z tzw.Carmen Mauri (MPH s. n., t.III), „Kwartalnik Historyczny” 60, 1953, s. 269.

[12] Trafnie uchwycił to Ryszard Gansiniec, „Tragedia Petri comitis”, „Pamiętnik Literacki”, R. XLIII, 1952, s. 55: „Poniewczasie stosował tu Mosbach metodę ówczesnej szkoły filologicznej, stworzonej przez Wolfa i jego następców dla rozwikłania zagadnienia Homerowego, i zdawało mu się, że w tekście tym słyszy dwugłos” i cytat ze s. 11 książeczki Mosbacha.. O „hołdowaniu” przez Mosbacha metodzie krytyczno-filologicznej zob. R. Ergetowski, op. cit., s. 42, 161.

[13] Andrzej Feliks Grabski, Dzieje historiografii, Poznań 2003, s.481.

[14] A. Mosbach, Piotr syn Włodzimierza..., s. 11.

[15] Ibidem, s. 13.

[16] Ibidem, s. 12.

[17] Ibidem, s. 13.

[18] Ibidem, s. 15.

[19] Ibidem, s. 15- 16.

[20] Ibidem, s. 17.

[21] Ryszard Ergetowski, op. cit., s.19 o Grünhagenie, s.19 o liście Mosbacha do Kraszewskiego z grudnia 1877 r. polecający pisarzowi artykuł Grünhagena o Wrocławiu w czasach słowiańskich niewątpliwie przydatnym pisarzowi w pracy nad powieścią o Piotrze Włoście.

[22] Józef Ignacy Kraszewski, Historia prawdziwa o Petrku Właście palatynie którego zwano Duninem, Katowice b.d., s. 23 gdzie mnich pojawia się po raz pierwszy i mówi: „ja mam na imię Maura, wiecie, kto jestem i z jakiego opactwa, bom od św. Wincentego”. Stanisław Helsztyński, Kronika Maura. Wielkość i upadek Piotra włostowica, Warszawa 1973, s. 5, nazywa swoją powieść „piątą wersją tego samego wątku: wielkość i upadek Piotra Włostowica”. Pierwsza to oczywiście „Carmen Mauri” z XII w., który to utwór „zaginął w roku 1529 podczas burzenia opactwa przez niemieckie władze Wrocławia”, w ślad za Gansińcem za twórcę kolejnej wersji uważa Mikołaja „z Lubomierza” (Liebenthal), autorem trzeciej wersji jest oczywiście J.I. Kraszewski zaś czwartej Ryszard Gansiniec. Helsztyński korzystał, jak zapewnia, „ze wszystkich powyższych prób, oryginałów i przekładów, szczególnie wydatnie z Mikołaja z Lubomierza w ujęciu Augusta Mosbacha”.

[23] Stanisław Smolka, Archivalische Miscellen. Über eine bisher unbenutzte Königsberger Handschrift des Chronicon Polono-Silesiacum, „Zeitschrift f. Geschichte und Altertum Schlesiens”, t. 12: 1874, s. 454-462; idem, Tradycja o mnichostwie Kazimierza Odnowiciela, „Rozprawy Wydziału Historyczno-Filozoficznego Akademii Umiejętności”, t.VI, 1877, s. 333–353. Do tego recenzja Aleksandra Semkowicza w: “Przegląd krytyczny” 3, 1877, s. 411–415 odpowiedź S. Smolki zob. „Archiwum Komisji Historycznej Akademii Umiejętności”, t.1, 1878, s. 397–398.

[24] Colmar Grünhagen, Die Vertreibung Wladyslaws II. von Polen und die Blendung Peter Wlasts, „Zeitschrift d. Vereins f. Geschichte u Altertum Schlesiens” 12, 1874, s. 77-97. Oślepienie Piotra to, jak starałem się uzasadnić, tylko efekt literackiego rozwoju legendy, zob. Marek Cetwiński, Podstępem czy siłą? “Działania specjalne” i ich moralna ocena w kronikach śląskich, [w:] Średniowiecze polskie i powszechne, t. 2, red. Idzi Panic, Jerzy Sperka, Katowice 2002, s. 138-166.

[25] Stanisław Smolka, Mieszko Stary i jego wiek oraz uwagi o pierwotnym ustroju społecznym Polski piastowskiej, Warszawa 1959, s. 463.

[26] Szerzej zob. Marek Cetwiński, Biskup wrocławski Magnus: amplifikacja i metafora jako sposoby narracji dziejopisarskiej, [w: idem], Metamorfozy śląskie. Studia źródłoznawcze i historiograficzne, Częstochowa 2002, s. 95–108.

[27] Janusz Bieniak, Polska elita polityczna XII wieku (część III B. Arbitrzy książąt – trudne początki), [w:] Społeczeństwo Polski średniowiecznej. Zbiór studiów, red. Stefan K. Kuczyński, t. VII, Warszawa 1996, s.32, 41. Polemicznie do tego: Jarosław Wenta, O stróżach „testamentu” Bolesława Krzywoustego, [w:] Społeczeństwo Polski średniowiecznej, t.VII, s. 67-112. Bezkrytycznie przyjmują wersję „carmen Mauri” biografowie Piotra: Stanisław Bieniek, Piotr Włostowic. Postać z dziejów średniowiecznego Śląska, Wrocław etc. 1965; Bogdan Snoch, Tragedia Piotra Włostowica, Katowice 1987. Do tezy o ruskim pochodzeniu przodków Piotra nawiązuje Teresa Kiersnowska, Jeszcze o Piotrze Włostowicu i pochodzeniu rodu Łabędziów, [w:] Społeczeństwo Polski średniowiecznej, t. IX, Warszawa 2001, s. 55–64 dokonując także zwięzłego przeglądu wcześniejszej literatury.

[28] Jako taki znalazła się w syntezie dziejów średniowiecznej literatury polskiej, zob. Teresa Michałowska, Średniowiecze, Warszawa 1995, s.145-149.

[29] MPH, III, s.599. Chodzi o tzw. Kronikę polsko-śląską, Chronica polonorum (ok. 1300.

[30] Ibidem, s.588-590.

[31] Ibidem, s. 603.

[32] Colmar Grünhagen, Die Vertreibung Wladyslaws... (przyp. 24) 1874, s. 84.

[33] MPH, III, s. 757.

[34] Ibidem, s. 757.

[35] O fundacjach Piotra zob. ostatnio: Leszek Kajzer, Jeszcze o 70 kościołach fundacji Piotra Włostowica (uwagi na marginesie studium Janusza Bieniaka), „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, t.39: 1991, s. 177-184; Katarzyna Hewner, Piotr Włostowic czy Piotr Wszeborowic? O fundacji i fundatorze klasztoru norbertanek w Strzelnie, „Nasza Przeszłość”, t. 94: 2000, s. 47-84 w obu pozycjach dalsza bogata literatura.

[36] MPH s. n., t. III, s. 35- 46.

[37] Anatol Lewicki, O najnowszych badaniach nad kroniką Piotra Własta, „Przewodnik Naukowy i Literacki”, t.7: 1879, s.570.

[38] MPH s. n., t. III, s. LXII.

[39] Ibidem, s. LXIII.

[40] Ibidem, s. LXIII.

[41] Ibidem.

[42] Wskazują na to uwagi Plezi przy domniemanych fragmentach poematu, zob. MPH s. n., t.III, s.35-46 gdzie atrybucje owych fragmentów.

[43] O pobytach Jana Długosza we Wrocławiu zob. Agnieszka Perzanowska, Wiadomości źródłowe o życiu i działalności Jana Długosza, [w:] Dlugossiana. Studia historyczne w pięćsetlecie śmierci jana Długosza, red. Stanisław Gawęda, Warszawa 1980, s.293-364 (o datach pobytu zob. s. 314, 337, 340, 341, 342, 351. O tym, że korzystał z wrocławskich rękopisów np. Mikołaja Tempelfelda zob. Marek Cetwiński, Biskup wrocławski Magnus: amplifikacja i metafora jako sposoby narracji dziejopisarskiej, [w: idem], Metamorfozy śląskie. Studia źródłoznawcze i historiograficzne, Częstochowa 2002, s.105.

[44] MPH s. n., s. XXIX.

[45] MPH, t. III, s.757-758.

[46] Ibidem, s. 757.

[47] Znakomite tło owej epoki daje Andrzej Wierzbicki, Historiografia polska doby romantyzmu, Wrocław 1999.

[48] Szeroko: Marek Cetwiński, Ideologia i polityka. Społeczne funkcje mediewistyki śląskiej po 1945 roku, Częstochowa 1993.

[49] MPH s. n., s. XLV.

[50] R. Gansiniec, “Tragedia…”, s. 87.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blad
Administrator



Dołączył: 08 Maj 2009
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Brytania

PostWysłany: Wto 11:51, 29 Cze 2010    Temat postu:

A co do Jaksy z Miechowa
Postać Jaksy Gryfity, dwunastowiecznego polskiego możnowładcy, budzi po dziś dzień wiele kontrowersji. Historycy nie są zgodni co do pochodzenia i burzliwych losów tego rycerza. Spór dotyczy głównie ustalenia tożsamości Jaksy z Kopanicy i Jaksy z Miechowa lub też uznania ich za dwie różne osoby. Za identyfikacją opowiadają się Marek Cetwiński, Janusz Bieniak, Jerzy Rajman, Ryszard Kiersnowski i Kazimierz Wójcik, a za rozdzielnym ich traktowaniem Gerard Labuda, Zbigniew Pęckowski, Karol Mosingiewicz, Zygmunt Sułowski, Andrzej Wędzki

Postać Jaksy Gryfity, dwunastowiecznego polskiego możnowładcy, budzi po dziś dzień wiele kontrowersji. Historycy nie są zgodni co do pochodzenia i burzliwych losów tego rycerza. Spór dotyczy głównie ustalenia tożsamości Jaksy z Kopanicy i Jaksy z Miechowa lub też uznania ich za dwie różne osoby. Za identyfikacją opowiadają się Marek Cetwiński, Janusz Bieniak, Jerzy Rajman, Ryszard Kiersnowski i Kazimierz Wójcik, a za rozdzielnym ich traktowaniem Gerard Labuda, Zbigniew Pęckowski, Karol Mosingiewicz, Zygmunt Sułowski, Andrzej Wędzki (1). Intencją niniejszego szkicu nie jest rozstrzygnięcie tego sporu, lecz jedynie przedstawienie skrótowego biogramu Jaksy ze szczególnym uwzględnieniem fundacji klasztoru Norbertanek na Zwierzyńcu.
Jaksa urodził się w pierwszej połowie XII wieku, jednak nie znamy jego rodziców ani rodu, z jakiego się wywodził (Jan Długosz powątpiewał w jego związki z potężnym rodem Gryfitów). Pierwszym znanym wydarzeniem z jego życia jest ślub z Agapią, córką Palatyna Piotra Włosta (Własta) w roku 1145 (2). Data ślubu Jaksy zbiegła się z konfliktem Piotra Włosta z księciem Władysławem Wygnańcem, zakończonym oślepieniem i wygnaniem Palatyna. Obawiający się podobnego losu zięć stanął po stronie juniorów (Bolesława
Kędzierzawego i Mieszka Starego) i brał udział w wypędzeniu seniora do Niemiec. Następne lata spędził we Wrocławiu, gdzie przygotowywał się do zbrojnej interwencji w Brennie (Brandenburg 1149) (3). Według Henryka z Antwerpii Jaksa jako bliski krewny księcia Brenny Przybysława wystąpił z roszczeniami o sukcesję po jego śmierci w roku 1150. Jednakże o spadek po zmarłym Przybysławie upomniał się również margrabia Rzeszy Albrecht Niedźwiedź. Siedmioletnia wojna pomiędzy rywalami zakończyła się zwycięstwem Albrechta i zajęciem przez niego w 1157 r. Brenny. Z przegraną Jaksy zbiegł się najazd Fryderyka Barbarossy na Polskę i haniebna ugoda w Krzyszkowie, podczas której upokorzony książę Bolesław Kędzierzawy w worku pokutnym i z mieczem u szyi złożył hołd lenny zwycięskiemu cesarzowi.
W roku 1161 Jaksa przebywał na książęcym dworze w Łęczycy (4). Opuścił go udając się w trwającą ok. roku pielgrzymkę do Jerozolimy (5). Po powrocie ufundował klasztor Bożogrobców w Miechowie, wybudował romański kościółek pod wezwaniem św. Grobu i uposażył zakon dwiema wsiami Zagorzyce i Komorowo (1163 r.) (6). W roku 1166 Jaksa wraz ze swym szwagrem Świętosławem wziął udział w wiecu Jędrzejowskim (7), na którym prawdopodobnie doszło do zerwania stosunków z księciem Bolesławem Kędzierzawym. Utwierdza w tym przekonaniu wzmianka o buncie, opisana w kronice Mistrza Wincentego Kadłubka. Jaksa i Świętosław chcieli powierzyć władzę zwierzchnią Kazimierzowi Sprawiedliwemu, ale ten nie przyjął ofiarowanej godności i do buntu nie doszło (Cool. O późniejszych losach Jaksy nie wiemy zbyt wiele, możliwe że obdarował zakon Benedyktynów w Sieciechowie, ufundował klasztor Norbertanek w Krzyżanowicach oraz rozpoczął budowę kościoła świętego Michała we Wrocławiu, dokończoną przez jego żonę Agapię. Według Rocznika Kapitulnego Krakowskiego Jaksa umiera w 1176 r. (9). Informację tę potwierdza nekrolog Ołabiński, który podaje przy jego imieniu tytuł książęcy DUX (10). Ten zagadkowy nekrolog stanowi "kość niezgody" pomiędzy historykami, ponieważ zawarta w nim data dzienna zgonu Jaksy jest niezgodna z datacją Rocznika Kapitulnego. Badacze przypuszczają, że chodzi o dwie różne osoby oraz niespotykany w historii Polski przypadek tytułowania się godnością książęcą przez osobę nie wywodzącą się z rodu Piastów. Przykładowo; nawet najpotężniejsi wielmoże jak Sieciech, Skarbimir czy Piotr Włost nie ośmielili się przybrać tego tytułu, zagwarantowanego jedynie dla dynastii panującej. Nie sposób jednak zarzucić fałszerstwo nekrologowi Ołabińskiemu, gdyż tytuł książęcy Jaksy potwierdza dokument Bolesława Wstydliwego z roku 1252, mówiący o darowiźnie na rzecz klasztoru Benedyktynów w Sieciechowie (11).
Jeżeli chodzi o fundację klasztoru Norbertanek na Zwierzyńcu, warto zaznaczyć, że przekazy źródłowe są bardzo skąpe i sprzeczne z chronologią zdarzeń. Nie znaleziono do chwili obecnej dokumentu fundacyjnego, ani nawet krótkiej wzmianki w Roczniku dotyczącej przypuszczalnego okresu powstania klasztoru w XII w. W 300 lat później Jan Długosz podaje, że w roku 1181 Jaksa z Miechowa założył klasztor na Zwierzyńcu (12). Podaną przez Długosza datę możemy uznać za rok ukończenia budowy kościoła, a nie założenia fundacji. Ponieważ Jaksa zmarł pięć lat wcześniej. Konsekracji dokonał biskup Getko z rodu Gryfitów, co może sugerować związki Jaksy z tym rodem. Zakonnice zostały sprowadzone z Czech, gdyż pierwszą przeoryszą była Czeszka Hildegunda, a wezwanie kościoła św. Augustyna takie samo, jak wezwanie czeskiego kościoła Norbertanek w Doksanach.
Według Jerzego Rajmana zakonnice sprowadził na Zwierzyniec Jaksa w roku 1158 (13), kiedy to przebywał w Pradze na pogrzebie swojego syna (14). W drodze powrotnej wstąpił do klasztoru w Doksanach, któremu podarował dużą ilość pieniędzy, z prośbą o modlitwę za duszę zmarłego. W dalszą drogę udał się w towarzystwie Hildegundy i jej dwóch towarzyszek.
Dokładny spis dóbr materialnych klasztoru został sporządzony przez Bolesława Wstydliwego w 1254 r. Obejmuje około 34 osady, będące własnością klasztoru. Zwierzyniec, Zabierzów i Bibice pochodzą z pierwszej fundacji Jaksy, pozostałe osady to późniejsze nadania książąt i rycerzy.
Niewątpliwie Jaksa był postacią wybitną, angażującą się w politykę wewnętrzną i zagraniczną państwa polskiego. Jako zięć Piotra Włosta występował przeciwko Władysławowi Wygnańcowi, a później Albrechtowi Niedźwiedziowi, zagrażającemu Słowiańszczyźnie Połabskiej.
Oceniając osobę Jaksy, stwierdzić należy że była to postać wyjątkowa, najbardziej zasłużona dla polskiego kościoła w XII wieku. Jego imponujące nadania i fundacje dla klasztorów Bożogrobców, Benedyktynów i Norbertanek są wyrazem jego wielkiej pobożności, przejawiającej się nie tylko w nadaniach pieniężnych, ale i w osobistym udziale w bardzo niebezpiecznej wyprawie do Ziemi Świętej.

Piotr Biliński

PRZYPISY
1. J. Bieniak, Polska elita polityczna w XII wieku cz. III (wSmile Społeczeństwo Polski Średniowiecznej, pod red. K. Kuczyńskiego, t. IV, Warszawa 1990, s.67-107.
M. Cetwiński, Rycerstwo Śląskie do końca XIII wieku. Biogramy i Rodowody, Wrocław 1982, s.10-12.
R. Kiersnowski, Jaksa i jego monety. (Na marginesie rozprawy J. Bieniaka Polsa elita polityczna w XII wieku) (wSmile Społeczeństwo Polski Średniowiecznej t.V Warszawa 1992, s.153-160.
G. Labuda, Jaksa z Kopanicy, Jaksa z Miechowa, PSB Polski Słownik Biograficzny t. X Wrocław 1962-1964, s. 339-341.
K. Mosingiewicz, Jeszcze o zagadce Jaksy, (wSmile Roczniki Historyczne t.52 1986, s.141-156.
Z. Pęckowski, Miechów. Studia z dziejów miasta i ziemi miechowskiej, Kraków 1967, s.13-33
J. Rajman, Dominus-Comes-Princeps. Studia o Jaksach w XII wieku. (wSmile Studia Historyczne t.33, z.3-4, 1990,s.347-369.
J. Rajman, Pielgrzym i fundator. Fundacje kościelne i pochodzenie księcia Jaksy, (wSmile Nasza Przeszłość. Studia z dziejów kościoła i kultury katolickiej w Polsce, t.82, Kraków 1994, s.5-34.
Z. Sułowski, Jaksa z Kopanicy, SSS Słownik Starożytności Słowiańskich t.II, Wrocław 1964, s.309.
A. Wędzki. Jaksa z Miechowa, SSS t.II, Wrocław 1964, s.309-310.
K. Wójcik, Ród Gryfitów do końca XIII wieku. Pochodzenie - genealogia - rozsiedlenie, Wrocław 1993, s.10-40.
2. Kronika Wielkopolska MPH Monumenta Polonie Historica, t. VIII, Kraków, Lwów 1864-1893, s.50.
3. Kodeks Dyplomatyczny Śląska KDS t.I, wyd. K. Maleczyński, Wrocław 1956-1959, nr 25.
4. Kodeks Dyplomatyczny Małopolski KDM t.II, wyd. F. Piekosiński, Kraków 1876-1886, nr 373.
5. Rocznik Kapitulny Krakowski MPH t.V, s. 61; Rocznik Miechowski MPH t. V, s. 882
6. KDM t.II, nr 375.
7. KDM t.II, nr 347.
8. Wincenty Kadłubek MPH. t.II, s.394.
9. Rocznik Kapitulny Krakowski MPH t. V, s.63
10. Nekrolog Ołabiński MPH t.IX, s.21.
11. Kodeks Dyplomatyczna Katedry Krakowskiej św. Wacław KDKKrak. t. I, wyd. F. Piekosiński, Kraków 1874-1883, nr 34.
12. Archiwum Kapituły Krakowskiej. AKap. Jan Długosz, Liber
Beneficiorum Dioecezis Cracoviensis (tzw. autograf) t. IV, s.39-40.
13. J. Rajman Klasztor Norbertanek na Zwierzyńcu w wiekach średnich, Kraków, 1993, s.30-37.
14. Monumenta Germaniae Historica, Seria Scriptores, MGH SS t. XVII, 1861, s.667.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
chanell




Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 22:47, 29 Cze 2010    Temat postu:

Zwierzyniec, Zabierzów i Bibice
Trochę historii :
Wisie położone są w województwie małopolskim, w powiecie krakowskim .Zwierzyc wchłonęło miasto ,Zabierzów i Bibice to tylko 5minut drogi od granic miasta.
Nazwa Bibice należy najprawdopodobniej do grupy nazw patronimicznych, czyli pochodzących od imion założycieli danej osady lub jej pierwszych mieszkańców. Nazwa położonej obok Bibic wsi Węgrzce pochodzi od Węgrów. Natomiast w języku węgierskim słowo bibic oznacza czajkę.
W XII wieku Bibice należały do rycerskiego rodu Łabędziów. Ich najbardziej znanym przedstawicielem był wojewoda Piotr Włostowic. Jego zięć Jaksa ufundował kilka klasztorów. Jednemu z nich – klasztorowi SS. Norbertanek Jaksa, jako posag dla córki, która została zakonnicą nadał wsie Zwierzyniec, Zabierzów i Bibice. Było to w latach około 1166-1176.
Biskup krakowski Getko nadał zakonnicom pobieraną dotąd przez siebie dziesięcinę snopową z tych wsi. Odtąd przez ponad 750 lat Bibice należały do zakonu norbertanek ze Zwierzyńca. Ich mieszkańcy trudnili się rolnictwem: uprawiali pszenicę, owies i żyto oraz hodowlą: woły, krowy, świnie, drób. Mieszkali w wykopanych w ziemi półziemiankach i drewnianych chatach.Właścicielkom Bibic – norbertankom chłopi musieli płacić czynsze: 9 skojców z łanu i daniny, owies, drób, jajka i sery. Poza tym musieli pracować za darmo na folwarku należącym do klasztoru przez 3 dni w roku.
Historycy nie ustalili dokładnie, w którym roku pojawiły się Norbertanki na Zwierzyńcu pod Krakowem. Wiadomo, że były pierwszym zgromadzeniem żeńskim w Małopolsce. W połowie XII wieku ich klasztor stanął między rzekami: Rudawą, Wisłą i Niecieczą. Dokument wystawiony przez Bolesława Wstydliwego zarejestrował 34 osady należące do Norbertanek. W gronie tych miejscowości był też Zabierzów.

Od tego momentu aż do połowy XX wieku historia Zabierzowa łączy się ściśle z zakonem Norbertanek. Klasztor powstał w II połowie XII wieku, konsekrowany prawdopodobnie w 1181. Jak głosi tradycja, jego fundatorem był dziedzic Zwierzyńca, rycerz Jaksa Gryfita, który po powrocie z wyprawy krzyżowej do Ziemi Świętej wybudował w 1162 roku klasztor i kościół.
Według innych źródeł, nie jest to wcale pewne i przyjmuje się ogólnie, że zgromadzenie reguły św. Norberta powstało na Zwierzyńcu między 1144 a 1165 rokiem. Norbertanki, najstarsze żeńskie zgromadzenie zakonne w Polsce, przybyły pod Kraków z Doksau koło Pragi. Uważa się za prawdopodobne, że początkowo był to klasztor dwukonwentualny, rozdział na zgromadzenie żeńskie i męskie mogło nastąpić po 1241 roku po najeździe Tatarów.
Tyle wikipedia ,ale obiecuję że wybioręcsię o klasztoru i spróbuję się czegoś dowiedzieć.Niesamowite to wszystko panowie:)

ps;
Czy to przypadek ,że dwa najważniejsze miejsca energetyczne,łaczy ze sobą ród Łabędziów ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janusz
Moderator Globalny



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WROCŁAW

PostWysłany: Śro 14:41, 07 Lip 2010    Temat postu:

Jest jeszcze jedno znane miejsce powiązane z rodem Łabędziów.
To wzgórze Syjon w Jerozolimie, gdzie istniała świątynia króla Salomona. Według przekazów ezoterycznych właśnie tutaj znajduje się jeden z siedmiu głównych czakramów Ziemi.W tym miejscu po zdobyciu go w 1099 r przez krzyżowców osiedlił się zakon kanoników regularnych z Flandrii oraz powstał pałac króla Jerozolimy.Godfryd de Bouillon i jego
brat Baldwin władcy Jerozolimy, mieli się wywodzić od rycerza zamienionego w łabędzia.Podanie o, tym wykorzystuje motyw wędrowny o przemianie człowieka w łabędzia. W wersji legendy związanej z G. de Bouillon, jego dziadek na przemian staje się człowiekiem i łabędziem. Legenda została przedstawiona na znanym gobelinie "Legenda o rycerzu z łabędziem" z XV w. (obecnie w Zamku na Wawelu).
Obaj bracia i ich rodzina rządząca wówczas Jerozolimą wywodziła się z Flandrii i według legend miała korzenie merowińskie czyli łączące ją z rodem Graala.




Jak widać ród Łabędziów miał pochodzenie boskie co przedstawił na
obrazie Leonardo da Vinci, jeden z mistrzów zakonu ''Przeoratu Syjonu''.
Konwent ten założył Godfryd de Bouillon francuski Rycerz Łabędzia.
Opiekę nad rodem Łabędziów sprawowali Templariusze, którzy pojawili się
na wzgórzu Kopuły na Skale w Jerozolimie w 1118 roku a swoje powstanie zawdzięczali Zakonowi Syjonu.
Przypominam,że nasz ślężański Łabędź miał matkę pochodzącą z Flandrii
oraz sprowadził na Ślęźę Zakon Kanoników Regularnych z rejonu
z którego wywodził się Godfryd de Bouillon i 7 z 9 rycerzy świątyni Salomona - Temlariuszy czyli Flandrii Very Happy .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janusz
Moderator Globalny



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WROCŁAW

PostWysłany: Wto 22:35, 13 Lip 2010    Temat postu:

Z łabędziem mamy też do czynienia w Egipcie, a konkretnie w Gizie.



Jasna gwiazda usadowiona na szczycie drugiej piramidy to Deneb
z gwiazdozbioru Łabędzia widziana ze szczytu Gebel Ghibli w ''epoce
piramid''.Właśnie ciąg gwiazd tworzących Drogę Mleczną i pnących
się w górę nieba od podstawy tej piramidy jest znacznikiem wraz
z Deneb, wejścia lub wyjścia do podziemnego kompleksu.Na niebie
ta część Drogi Mlecznej jest nazywana Szczeliną Łabędzia i jest ''bramą''
do Duat, tajemniczej niebiańskiej krainy.Starożytni Egipcjanie postrzegali Łabędzia jako
kosmiczne łono niebiańskiej bogini Nut,która była symbolizowana jako Mleczna Droga.Duat to także
miejsce przez, które musi przejść dusza zmarłego zanim połaczy się z Bogiem.



Widoczny powyżej gwiazdozbiór Łabędzia znajduje się w kanale rodzenia
bogini Nut i jest potomkiem Draco- Smoka widocznego po prawej stronie
rysunku.Smok reprezentuje tutaj zasadę kobiecą a Ursa Minor zasadę
męską.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez janusz dnia Wto 22:39, 13 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.przyszloscwprzeszlosci.info Strona Główna -> Ślęża Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 5 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin